Oszuści finansowi atakują ze zdwojoną energią. Możesz stracić wszystkie oszczędności i jeszcze wpakować się w cudze kredyty

- Kradzież dokonuje się dosłownie na oczach ofiar, ludzie tracą dziesiątki tysięcy złotych, za pełną ich zgodą i przy użyciu legalnego oprogramowania. Tak działa sposób oszustw zwany "na zdalny pulpit”. W różnych wariantach mogą się one zaczynać od problemu z komputerem lub od wizji zarobienia dużych pieniędzy - ostrzega policja.

Niedawno informowaliśmy o 72-letniej mieszkance Rzeszowa, która"zainwestowała" w kryptowaluty. Jednak zamiast spodziewanych dużych zysków, straciła ponad 200 tys. złotych. Było to jedno z największych tego typu oszustw na Podkarpaciu w ostatnim czasie. Operacja była skomplikowana i rozłożona w czasie. Oszuści najpierw pozwolili kobiecie nieco zarobić, aby "pokazać, że jest to możliwe". Gdy w grze pojawiły się duże pieniądze, przystąpili do ataku.

Okazuje się, że metoda oszustwa na zdalny pulpit staje się coraz bardziej popularna wśród przestępców i zaczyna przebijać inne.

- Oszuści wykorzystują niewielką wiedzę technologiczną swoich ofiar, ich zachwyt nowoczesnymi technologiami, ale przede wszystkim chęć zarobienia. Widzisz na facebooku post, że celebryta Krzysztof Ibisz został złapany przez policję na czymś wstydliwym. To nic, że napisany łamaną polszczyzną. Z ciekawości klikasz. A tam zamiast artykułu, zachęta do inwestycji, które przynoszą duże zyski. Postanawiasz spróbować - tłumaczy reporterowi Nowin policjant zajmujący się przestępstwami gospodarczymi.

Oszuści działając metodą na kryptowaluty kontaktują się z wybraną ofiarą telefonicznie lub przez portal społecznościowy. Zdarza się, że ktoś sam wybiera konsultanta do spraw kryptowalut, który potem okazuje się oszustem. Rozmówcy zachęcają do pomnożenia oszczędności. Umiejętnie prowadzą rozmowę tak, by wzbudzić w kimś zaufanie i przekonać do wpłaty najpierw małej zaliczki. Od razu też prezentują szybkie zyski. Ofiara zachęcona tym, inwestuje kolejne oszczędności, często już o wyższych kwotach.

Najtrudniejsze jest przekonanie ofiary, aby zainstalowała na swoim smartfonie czy laptopie aplikację, dzięki której przestępcy mogą przejąć kontrolę nad naszym urządzeniem. Ludzie chcą weryfikować swojego rozmówcę, dlatego oszuści na różny sposób próbują się uwiarygodniać.

Dzięki oficjalnie dostępnym danym maklerów, bez problemu mogą się pod nich podszywać. Dysponują odpowiednimi aplikacjami, z których pomocą mogą zmienić numer telefonu, z którego dzwonią, na ten odpowiadający prawdziwemu biuru maklerskiemu.

- Oszuści wykorzystują imiona i nazwiska osób lub nazwy podmiotów, które można znaleźć w rejestrach na stronie internetowej Komisji Nadzoru Finansowego - ostrzega Komisja Nadzoru Finansowego. Powstało nawet odpowiednie określenie na tego typu oszustwo. To vishing, czyli wyłudzanie danych za pomocą rozmowy.

- Podczas rozmowy telefonicznej przestępcy podają się za osobę, której dane można sprawdzić np. w internecie. W ten sposób zdobywają zaufanie rozmówcy i próbują wyłudzić od niego poufne informacje, takie jak login i hasło do bankowości internetowej lub nakłonić go do zainstalowania na komputerze aplikacji do zdalnej obsługi urządzenia. Jeśli oszustwo się powiedzie, przestępca przejmuje kontrolę nad komputerem swojej ofiary i może dokonać kradzieży pieniędzy z jej konta - ostrzega KNF.

Niektórzy twierdzą, że od nich oszuści nie wyłudzą pieniędzy, bo nie mają oszczędności. Nic bardziej mylnego. Przestępcy, po przejęciu naszego komputera, potrafią błyskawicznie zaciągnąć kredyt i pieniądze przelać na swoje konto.

Jak się ustrzec przed oszustami? Najlepszym doradcą jest zdrowy rozsądek: nie ma złotych okazji inwestycyjnych. Jeżeli mamy chęć zaryzykować i skorzystać z jakieś oferty, najlepiej samemu zadzwonić na oficjalną infolinię banku czy biura maklerskiego. Na internetowej stronie Komisji Nadzoru Finansowego znajdziemy listę ostrzeżeń, to spis firm, co do których rzetelność KNF ma poważne wątpliwości.